48 - Crash
-
DST
40.97km
-
Czas
02:09
-
VAVG
19.06km/h
-
VMAX
53.70km/h
-
Temperatura
24.0°C
-
HRmax
135( 76%)
-
HRavg
105( 59%)
-
Kalorie 1586kcal
-
Podjazdy
358m
-
Sprzęt Kellys SAPHIX - Grey Thunderclap
-
Aktywność Jazda na rowerze
Hangar-Rusin-Sl.Rudoltice-Horni Povelice-Divci Hrad-Hlinka-Osoblaha-Sławoszów-Tarnkowa-Las-Głubczyce CRASH ! -Hangar.
Dzisiaj miałem bardzo nieprzyjemną sytuację. Oczywiście w Polsce. Qrwa! W Czechach, jak podjeżdżasz pod ostrą górę i jesteś tak zajebistym KOLARZEM, jak ja, na ten przykład, to autobus potrafi albo stanąć wręcz, albo ciągnąc się za tobą na półbiegu pod górkę te 7-10 kaemów na godzinę. Mało tego już w momencie kiedy może już wyprzedzać robi to baaardzo szeroko, a kierowca macha głową w uznaniu, jakby chciał powiedzieć" Nic się nie stało, wiem że dajesz z siebie wszystko. No cóż, dzisiaj ja jadę autobusem, ale jutro będę się wspinał pod podobną lub większą na swoim kole." Ale do rzeczy. Na sam koniec trasy już w mieście będącym Stolycą światowej finansjery, centrum gospodarczym Świata, Centralnym Punktem Wszechświata, sqrwiel jadący traktorem z przyczepą, wymusił na mnie i dwóch jadących z mną samochodach pierwszeństwo wyjeżdżając swoim Ursusem z lewej. W tym miejscu mam dosyć sporą prędkość, bo od około 700 metrów zjeżdżam dosyć stromo w dół,ciągle się rozpędzając, po to, aby zaraz za feralnym skrzyżowaniem (będącym najniższym punktem siodła) wytracić prędkość do jakiś 18-20 kaemów na godzinę wjeżdżając podjazdem około 60 metrowym na rondo. W dodatku, nie wiem czy to z powodu, iż się wystraszył, jak zajarzył że wymusza, czy po prostu dysponuje tak zajebistą techniką jazdy, w każdy bądź razie na środku skrzyżowaniu w trakcie tego skrętu, wykonał klasycznego kangura, szarpnął mocno ciągnikiem i wtedy ze okolic sprzęgu przyczepy (tak MISIE wydaje), czyli pomiędzy ciągnikiem, a przyczepą odpadła taka jakby sprężyna, którą wirując w powietrzu leciała wprost na mnie. W panice podniosłem prawą rękę osłaniając twarz, a ona spadła tuż przed moje przednie koło i ... w tym momencie rower stanął dęba w miejscu, a ja wykonałem klasyczne salto przez kierownice. Padając przetoczyłem się przez lewy bark i głowę, a następnie po odbiciu od asfaltu pierdolnąłem klasycznie z wyciągniętą lewą łapa, ładując lewą stroną bokiem w asfalt. Kask uratował mi przy przetoczeniu łysinę od liszajów asfaltowych, a następnie podczas ostatniego przyłożenia lewy policzek od Czarnego (Krwawego) Pocałunku. Jak siadłem na dupie i celem zerwania się do przetoczenia na bok pasa pod krawężnik, to auta za mną jadące wyhamowało jakieś 2 metry stając za mną. Za kierownica siedział mój znajomy i ja w tym szoku siedząc oszołomiony na asfalcie pomachałem mu i oddałem salut w podzięce że mnie nie rozjechał. Odmachnął mi i następnie zjechał ze skrzyżowania jak ja się zbierałem. Wysiadł i zapytał co i jak, czy mogę oddychać i czy nie trzeba mnie zawieźć do szpitala. A sqrwiel z ciągnika? Po prostu pojechał dalej
Kategoria Jazda